Absurdalność i szkodliwość segregacji śmieci
W 2017 roku wprowadzono w Polsce obowiązek segregacji śmieci (odpadów). Zatwierdzony przez polski parlament Jednolity System Segregacji Odpadów (JSSO), wymyślony przez decydentów z UE. Obligujący wszystkich do segregacji śmieci na bioodpady, papier, szkło, metale i tworzywa sztuczne, oraz odpady resztkowe/zmieszane, gromadzone w oddzielnych pojemnikach. Oraz jeszcze dodatkowo oddzielnie zbierane elektrośmieci, odpady wielkogabarytowe, odpady remontowe, odpady niebezpieczne, leki, choinki, itp.
Jest to jedna z kilku najbardziej szkodliwych, absurdalnych i wewnętrznie sprzecznych decyzji, podjętych przez Unię Europejską.
UZASADNIENIE
1) Doktryna UE segregacji śmieci spowodowała nadprodukcję śmieci, tworzyw sztucznych, ograniczenie występowania roślinności, zwiększenie emisji gazów cieplarnianych i zwiększenie kosztów życia obywateli. Więc jest to doktryna (przepisy) szkodliwa zarówno obiektywnie, jak i w zakresie ochrony środowiska czy utrzymywania porządku, jak i sprzeczna z rzekomym motywem „ekologiczności, ochrony klimatu czy Ziemi”. Te przepisy działają wyraźnie wprost przeciwko deklarowanym celom. Oraz, w sposób jednoznaczny, przeciwko obywatelom.
a) OGRANICZENIE PRZESTRZENI Wcześniej w posesji stał jeden zbiorczy pojemnik na odpady komunalne (jeden za mieszkanie, jeden większy dla zespołu mieszkań). Nowe przepisy UE spowodowały powiększenie metrażu na śmietniki pięciokrotnie (lub dwukrotnie, gdy część segregowanych odpadów jest wkładanych do JEDNORAZOWYCH PLASTIKOWYCH worków). Wcześniej w miejscach tych nowych dodatkowych śmietników rosły rośliny, drzewa, krzewy, kwiaty, trawa. Nowe zarządzenie UE spowodowało konieczność ich zabicia. Już nie emitują tlenu, nie oczyszczają powietrza, nie zatrzymują wody. Utrata roślinności, w porównaniu do tego co było wcześniej, wynosi pięcio – dwukrotność (przy wcześniejszym zaroślinnieniu wysokim, w biomasie czy produkcji tlenu, nawet dziesięciokrotność). [Są i kraje unijne gdzie śmieci zajęły jeszcze większą powierzchnię, bowiem w niektórych parlamenty narodowe wprowadziły obowiązek segregacji odpadów do siedmiu różnych pojemników.]
Kuriozalnie przedstawia się obowiązek segregacji odpadów w gospodarstwach domowych, w mieszkaniach. Politycy w mediach stale populistycznie narzekający na za małe metraże mieszkalne, za mało przestrzeni życiowej dla swoich wyborców, zabrali swoim elektorom metraże. Gdy kiedyś w lokalu mieszkalnym stał jeden pojemnik na śmieci (np. wiadro), teraz zarządzili, że ma ich stać wiele, trzy czy siedem. Odebrali obywatelom kolejne metry od metrażu, obligując ich do ustawienia tam dodatkowych pojemników do segregacji śmieci. Zmusili ludzi do likwidacji donic z pachnącymi kwiatami, zmniejszenia przestrzeni do zabawy dla dzieci, itp., aby zająć metraż obowiązkowymi dodatkowymi pojemnikami czy JEDNORAZOWYMI PLASTIKOWYMI workami na cuchnące śmieci.
Obowiązkowa segregacja śmieci powoduje jeszcze kilka dodatkowych problemów, co do organizacji przestrzeni. Niektóre gminy nakazują wystawianie pojemników i worków ze śmieciem przed ich wywozem, co powoduje zajęcie przestrzeni chodników lub/i jezdni, przez co ruch pieszych lub/i samochodów jest utrudniony lub wprost zatamowany. Znikają na przykład, dostępne wcześniej, miejsca parkingowe, bo ich miejsce muszą zająć pojemniki na odpady komunalne. Zazwyczaj trwa to wiele godzin, ponieważ pracownicy odbierający śmieci nie raczą wstawiać pojemników do posesji, i zalegają one długo w ciągach komunikacyjnych oraz na miejscach parkingowych. Segregacja śmieci sprzyja również złodziejom. Dzięki temu, że pojemnik po opróżnieniu stoi przed domem, że nowe worki na śmieci leżą stale przed budynkiem, uzyskują oni wiedzę, że w danej nieruchomości nie ma właścicieli, więc można się swobodnie do niej włamać i ją okraść. Zjawisko to, spowodowane obowiązkiem segregacji odpadów, ma szczególne znaczenie zwłaszcza w okresie wakacyjnym, gdy ludzie wyjeżdżają na wiele dni na urlopy, i widać to z ulicy dzięki obowiązkowi segregacji śmieci.
b) NADPRODUKCJA TWORZYW SZTUCZNYCH UE nakazała drastyczne zwiększenie produkcji plastiku, tworzyw sztucznych. Wcześniej na nieruchomość mieszkaniową przypadał jeden metalowy pojemnik na odpady komunalne. Na mocy zarządzenia UE, zabrano pojemniki metalowe, i w ich miejsce wyprodukowano Z PLASTIKU pięć pojemników, DLA KAŻDEJ NIERUCHOMOŚCI LOKALOWEJ – czarny, brązowy, żółty, zielony i niebieski. Bądź też pojemnik czarny i brązowy, zaś na pozostałe odpady JEDNORAZOWE WORKI PLASTIKOWE, w adekwatnych powyższych barwach. Dzięki temu „ekologicznemu” zabiegowi produkcja plastiku w UE drastycznie wzrosła i będzie się ta nadwyżka utrzymywała dopóki te „ratujące planetę” przepisy nie zostaną uchylone. Bowiem przecież stale produkuje się kolejne duże grube worki na segregowane odpady. W każdym miesiącu do gospodarstwa domowego, które do nich segreguje śmieci, dowozi się samochodami kolejne z 10 JEDNORAZOWYCH (bo niszczonych w sortowniach) PLASTIKOWYCH worów (jest to plastik, który nie podlega recyklingowi!)
Segregacja powoduje również produkcję wielobarwnych ulotek propagandowych, z terminami wywozów, pism upominawczych, „społecznych” reklam i tablic informacyjnych, wyspecjalizowanych śmieciarek, ogrodzeń i altan dla pojemników, linii fabrycznych do segregacji, linii przemysłowych do recyklingu, itd., itp.
c) MARNOWANIE WODY Niektóre gminy wymagają umycia odpadów przed wrzuceniem ich do pojemników do segregacji śmieci, co powoduje kolejny absurd, dodatkowe zbędne zużycie energii (do pompowania i zagrzewania wody) i zbędne zużycie wody pitnej. Przy jednoczesnym głoszeniu, że coraz bardziej braknie wody i trzeba ją coraz bardziej oszczędzać.
d) ZANIECZYSZCZENIA Z POJAZDÓW Kiedyś, w każdym tygodniu jeździła jedna śmieciarka zabierająca odpady komunalne na wysypisko. Teraz, każdego tygodnia jeżdżą ok. trzy wyspecjalizowane ciężarówki, aby oddzielnie zbierać bioodpady, papier, szkło, metale i tworzywa sztuczne, oraz odpady resztkowe/zmieszane. Jest ok. trzy razy więcej samochodów wywożących śmieci, bo są profilowane, każdy przeznaczony jedynie do zbiórki odpadów jednego rodzaju. Wytwarzają więc kilka razy więcej gazów cieplarnianych, zanieczyszczeń powietrza, i trzykrotnie bardziej tamują ruch na ulicach (co widać zwłaszcza w uliczkach jednokierunkowych, gdy za śmieciarką ustawia się szereg samochodów, które usiłują przejechać dalej).
Oprócz przemieszczania się dodatkowych ciężarówek przeznaczanych do wywozu bio, metali i tworzyw sztucznych, szkła (często odrębnie „białego” i kolorowego), papieru i resztkowych, dodatkowo odrębnie muszą poruszać się samochody z innymi odpadami. Obywatel lub firma wywozowa dodatkowo zanieczyszcza powietrze i blokuje drogi transportując odrębnie elektrośmieci, gabaryty, odpady remontowe, niebezpieczne, leki, choinki, itd. Więc w sumie emisja gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń powietrza przez pojazdy mechaniczne transportujące odpady wrosła, dzięki segregacji odpadów, szacunkowo ponad dziesięciokrotnie. Każda z tych ciężarówek (lub samochodów obywateli) musi przemieszczać się do innego miejsca, innej fabryki, przeznaczonej dla określonego typu odpadów. Często jest to miejsce bardzo odległe. A zazwyczaj po segregacji w tamtym miejscu, kolejny pojazd przemieszcza śmieci, których nie poddano recyklingowi, znowuż w inne miejsce docelowe. (Np. śmieciarka zawozi metale i tworzywa sztuczne do sortowni, a z stamtąd trzy kolejne ciężarówki rozwożą posegregowane do dwóch fabryk, jednej gdzie przetapia się plastik i drugiej gdzie przetapia się metale, zaś trzecia, większość śmieci, które nie nadają się do recyklingu, wywozi na wysypisko.)
Sytuacja jest kuriozalna, gdyż UE jednocześnie twierdzi, że transport drogowy odpowiada za ponad 70 % emisji gazów cieplarnianych w Unii, i że jednym z najważniejszych wyzwań wspólnoty jest udrożnienie dróg dla samochodów.
e) FIKCYJNY RECYKLING Istnieje również błędne przeświadczenie co do odzyskiwania materiałów ze śmieci, tzw. recyklingu. Odzyskuje się minimalną cześć surowców do ich ponownej eksploatacji (wg ostatnich raportów, w Polsce jest to 1/20!). A sam recykling wymaga wielkiego nakładu środków, energii oraz użycia „chemii”. Nie jest to proces „ekologiczny”. To jest segregacja i przetapianie oraz wytwarzanie nowej surówki z pozostałości odpadów (szkła, plastiku, metali, itp.), które to procesy z zasady są „antykekologiczne”.
Energia elektryczna przesuwa taśmę, przy której stoją robotnicy ręcznie segregujący odpady. Ponad połowa z nich od razu trafia do wózków „na wysypisko”, a potem jest tam wywożona przez kolejną ciężarówkę. W sortowni bio, maszyna rozrywa plastikowe worki, odpady biologiczne razem z plastikiem udają kompost lub biopaliwo. Przy czym na kompost się nie nadają już w momencie ich segregacji w mieszkaniach, bowiem wyrzuca się tam resztki jedzenia (potraw) ze szkodliwą dla roślinności ilością przypraw (np. zabójczej soli). Szkło i metale, po wcześniejszej segregacji, przy użyciu ogromnej ilości energii są roztapiane, izolowane, przetapiane i przetwarzane w surowiec. Nie ma w tym jakiegokolwiek zysku z tytułu ochrony środowiska czy ekonomicznego, oprócz wyłączenia z procesu przemysłu wydobywczego (kopalni i odwiertów górniczych, na których zarabiały biedniejsze państwa UE, takie jak Polska).
Trudno sobie wyobrazić jak otumanione społeczeństwo sobie wyobraża recykling, ponieważ nie ma w tym zakresie wiarygodnych badań. Jednak w powszechnym potocznym mniemaniu wygląda to na działanie typu: z puszki uzyskujemy puszkę, z butelki butelkę, z papieru papier, itd., bez nakładu energii i środków chemicznych. Faktycznie zaś w tym procesie następuje zużycie ogromnej ilości energii i mnóstwa szkodliwych środków chemicznych. Metale, szkło i plastik są poddawane działaniom rożnych fabrycznych maszyn i wlewa się na nie tony szkodliwych substancji chemicznych. Działają ogromne prasy mechaniczne, przemysłowe rozdrabniarki, zbiorniki wypełnione środkami chemicznymi do ekstrakcji składników z mieszanek, energożerne piece do przetapiania i tworzenia surówek, itd., itp. Nie ma w tym nic „ekologicznego”.
W szacunkach unijnych opisujących recykling, w ogóle pomija się koszty środowiskowe i finansowe tego działania. Nakłady energetyczne i finansowe na segregację odpadów w gospodarstwach domowych, firmach i instytucjach, dalej na transporty i kolejne transporty, na segregację manufakturową/przemysłową, na cały przemysł przetwórczy/odzysku i ponowne wytwarzanie przedmiotów. Zataja się szkody wynikłe dla środowiska. Jedynie podaje się uproszczone demagogiczne dane, typu odzyskaliśmy z odpadów aż 20 % plastiku, wspólnie „ratujemy Ziemię”. Zaś gdyby podsumować wszelkie nakłady i szkody wynikłe z tego przedsięwzięcia, które UE zataja, zapewne okazałoby się, że tańszym i bezpieczniejszym dla środowiska byłoby kopalniane wydobycie surowca, jego obróbka i wytworzenie półproduktu w klasycznym ciągu produkcyjnym.
Istotną przesłankę za powyższą tezą stanowi okoliczność, że UE, rządy państw unijnych, jak i samorządy lokalne odmawiają udzielania informacji publicznych organizacjom społecznym, co do konkretnych wyliczeń i szczegółowego systemu gospodarowania odpadami komunalnymi.
UE segregacją śmieci „sztucznie” podniosła produkcję i zwiększyła zatrudnienie, aby czerpać zyski z podatków na powyższe nałożonych oraz z licznych „ekologicznych” kar. (Produkcja fabryk segregacji i przetwarzania, energii dla nich, śmieciarek, plastiku [pojemników, worków], zatrudnienie kolejnych zbędnych urzędników, „specjalistów”, kierowców, segregatorów, przetwórców, itd.) Bezrobocie spada, dochody z opodatkowania wzrastają.
f) SZKODLIWY PSYCHOLOGICZNY PRZYMUS Psychologiczna wadliwość ludzi, powoduje u nich błędne przeświadczenia, że skoro nie napełnili śmietnika swoimi odpadami, to znaczy, że powinni dalej kupować, konsumować, przez co zwiększa się kupowanie przez ludzi zbędnych produktów, w tym spożywczych, co prowadzi do wzrostu produkcji śmieci, oraz nadwagi i otyłości. Wcześniej posiadali jeden pojemnik na odpady a teraz mają pięć czy dwa plus worki, co wywołuje u nich błędne przeświadczenie, że wcale tak dużo nie kupili, nie skonsumowali, bo pojemniki nie są zapełnione. Powoduje to statystyczny wzrost chorób związanych z nadwagą i otyłością, oraz przyrost konsumpcjonistycznego nastawienia do życia, stojącego dokładnie naprzeciwko ideom „ekologii” czy deklarowanym motywom twórców idei segregacji śmieci.
Wcześniej, w domu zapełniono jedno wiadro na śmieci, więc uznawano, że już dość zjedzono, zakupiono. Teraz ich tam (czy też worków) stoi 3-7 razy więcej. I stale są niepełne. Więc obywatele jedzą, kupują.
Ten wzrost „antyekologicznego” konsumpcjonizmu, wywołany obowiązkiem segregacji śmieci, jest wyraźnie widoczny przy domach jednorodzinnych. Przed obowiązkiem segregacji odpadów, rodzina miesięcznie produkowała śmieci o objętości ok. 4 pojemników. Dzisiaj zapełnia objętość ok. 8 pojemników (sumując zawartość wszystkich pojemników przeznaczonych na różnego rodzaju odpady).
Więc, konsekwencje wprowadzenia segregacji, są drastycznie przeciwstawne do deklarowanego motywu ich wprowadzenia. Bowiem to nie segregacja odpadów jest podstawą ograniczenia eksploatacji zasobów Ziemi, lecz podstawą obniżenia eksploatacji jest zmniejszenie zakupów, porzucenie konsumpcjonistycznego nastawienia do życia, ograniczenie zakupów do tego, co jest potrzebne.
Oczywiście jest to niewykonalne w ustroju kapitalistycznym, bowiem on się opiera na nadprodukcji dóbr, i gdyby ludzie nagle zaczęli kupować jedynie to, czego potrzebują, ten system by upadł (splajtowałyby zakłady produkujące zbędne rzeczy, udzielające zbędne usługi, załamałby się system bankowy, drastycznie wzrosłoby bezrobocie, i nastąpiłaby społeczna przemiana fazowa, jednocześnie w zakresie ekonomii jak i polityki oraz światopoglądu).
g) KOMPLETNA NIEEFEKTYWNOŚĆ SYSTEMU Ponadto, jak wykazują niezależne badania, audyty, kontrole, wprowadzona przez UE obligatoryjna segregacja śmieci nie spełnia swoich celów. Minimalna część odpadów jest odzyskiwana, poddawana recyklingowi. Zatrudnia się do tego tysiące robotników – bezmyślnych segregatorów (zmniejszając bezrobocie i bez sensu wydając pieniądze społeczeństwa na ich pracę), potem używa się maszyn, a i tak z 90 % śmieci jest z „fabryki recyklingu” wywożone (kolejna podróż kolejnej ciężarówki) na śmietnisko (wysypisko/ składowisko śmieci). Ale tak działa kapitalizm, wielkie złudzenie, niepokrywające się zupełnie w wartościach faktycznych, materialnych i intelektualnych, snujące absurdalne fantazje o tym, że coś istnieje, działa, jest lepsze, doskonałe.
Wg oficjalnych dokumentów UE, więc skrajnie stronniczych, po latach od wprowadzenia obowiązkowej segregacji śmieci, jedynie poniżej 1/5 odpadów komunalnych podlega recyklingowi. I trzeba tu podkreślić, że o wysokości nakładów na ten cel (służących do propagandy, segregowania, transportu i przerabiania) UE wymownie milczy.
Gdyby ludzie pojęli co się dzieje, ten system by się rozsypał oddolnie w kilka tygodni.
2) ŚMIECI MOŻNA WYKORZYSTAĆ Poza UE śmieci, odpady komunalne, się od dziesiątek lat pożytkuje. Np. w Japonii się je sprasowuje/ubija i buduje z nich wyspy, na których uzyskuje się dodatkową przestrzeń pod zabudowę. Jak miało to miejsce np. w przypadku wyspy Obaida czy lotniska Kansai (oczywiście te wyspy nie składają się jedynie z odpadów, śmieci jedynie wypełniają szkielet budowlany).
3) ŚMIECI SIĘ ROZKŁADAJĄ Już od dziesiątek lat wiemy, że śmieci nie są jakimś trwałym odpadem. Są szybko biodegradowalne, z korzyścią dla środowiska biologicznego oraz atmosfery. Poszukiwano wysp z plastiku na oceanach, i okazało się, że ich nie ma. Że coś je rozkłada, rozkłada nasze śmieci. Odkryto bakterie, które żywią się plastikiem, rozkładają go (biodegradują tworzywa sztuczne, polimery syntetyczne). A potem odkryto również grzyby, które się żywią plastikiem, i go rozkładają.
Odkryte w ocenach bakterie Rhodococcus rozkładają i trawią polietynel (PE) – najczęstszy plastik – z pomocą promieni słonecznych, z prędkością 1,2 % rocznie. Tę prawidłowość odkryto w poprzednim stuleciu, dociekając gdzie zniknęły plastikowe śmieci. W kolejnych latach odkryto kolejne gatunki bakterii oraz grzybów, które metabolizują (spożywają) tworzywa sztuczne. Przy współistnieniu określonych gatunków bakterii oraz grzybów, proces ten następuje ze znaczną prędkością. Organizmy dzielą się zadaniami, promienie słoneczne nadwyrężają strukturę odpadów, jedne dzielą śmieci na mniejsze elementy, a drugie je przetwarzają na korzystne lub obojętne substancje. (Np. grzyby Aspergillus terreus i Engyodontium rozkładają polipropylen [PP] – twardy plastik – z pomocą promieni UV, już w 140 dni.) Dotychczas odkryto ponad czterysta gatunków mikroorganizmów rozkładających plastik! Zidentyfikowano ponad 30 000 enzymów, produkowanych przez te organizmy, które służą do biodegradacji plastyku, wszystkich jego rodzajów!
Ponadto, dla naukowca (nie jakiegoś rzemieślnika instytucji błędnie nazywanej naukową czy jakiegoś uczonego propagandzisty z nienależnym tytułem naukowym) jest to wiedza powszechnie dostępna i ugruntowana [informacje na ten temat znajdują się nawet w Wikipedii - https://en.wikipedia.org/wiki/Category:Organisms_breaking_down_plastic]. Dodatkowo jeszcze, plastik biodegradują pewne owady, a nie jedynie grzyby i wolno żyjące bakterie (rozkładają go owady posiadające w mikrobiocie układu pokarmowego właściwe bakterie). Bakterie żywią się również ropą i jej pochodnymi, np. olejami mechanicznymi, pochłaniają i przetwarzają metan, itd. Zaś dla samego oceanu, wprowadzono nowy termin w biologii: plastisfera, dla określenia nowego elementu ekosystemu, który powstał dzięki dostarczeniu przez homo sapiens do mórz plastiku, na którym żerują słonowodne bakterie, grzyby, okrzemki, itp., oraz inne zwierzęta, jako wyżej położone w łańcuchu pokarmowym.
Bardzo prosto byłoby przekształcić składowiska odpadów w coś na wzór kompostownika. Na odizolowanym terenie wprowadzić organizmy biodegradujące odpady, przetwarzające je w wodę i pozytywne lub obojętne gazy. Organizmy rozkładające odpady by się tam rozmnożyły, dzięki dostępności pokarmu, w efekcie czego bardzo szybko by przetwarzały śmieci. [Badania w tym zakresie nie wymagają nadzwyczajnych nakładów finansowych ani dostępu do nadzwyczajnej aparatury. Są realizowane również w Polsce, od wielu lat. Przykładem jest projekt Grażyny Dąbrowskiej z UMK - https://www.umk.pl/wiadomosci/?id=26882 ]
Więc, nie istnieje zasadna obawa, że plastik zaleje ziemię, będzie zalegał tysiące czy setki lat – wystarczy zastosować określone gatunki bakterii i grzybów, a zjedzą go w kilka miesięcy. Analogicznie rozkładana i spożywana (metabolizowana) jest ropa naftowa, herbicydy, celuloza, i wszelkie inne rodzaje odpadów oraz zanieczyszczeń. Co więcej, naukowe publikacje na ten temat są powszechnie dostępne od trzech dekad, w renomowanych czasopismach naukowych. Stąd „ekologicznym” propagandystom należy przypisać złą wolę i/lub głupotę.
Toteż, pojawia się zasadne pytanie, czemu propaganda polityków i mediów atakuje nas absurdalną i nierealną wizją, że plastik nas zaleje, nie rozkłada się, zniszczy Ziemię? I czemu więc, skoro owi politycy, dziennikarze, działacze społeczni, „ekologiczni”, głoszą „apokalipsę plastiku”, to nie dotują i nie promują badań nad bakteriami i grzybami, które naturalnie rozkładają toż tworzywo sztuczne?
Z okoliczności jawi się przykra prawda, że decydentom i „ratującym planetę” chodzi o coś zupełnie innego niż rozwiązanie domniemanego problemu. (Albo są kompletnie niekompetentni intelektualnie i mają w zwyczaju głosić autorytarne twierdzenia o sprawach, o których nie mają pojęcia. Co tak samo dyskryminuje ich z grona pełniących funkcje polityków, dziennikarzy, działaczy społecznych, czy tp. zawodów/funkcji zaufania społecznego.)
PODSUMOWANIE
Społecznie korzystnym byłoby przywrócenie adekwatnej penalizacji urzędników, podejmujących określone decyzje administracyjne. Bowiem dzisiaj są oni prawie bezkarni, nawet gdy celowo działają na rzecz wysokiej szkodliwości społecznej. Dotyczy to zarówno urzędników unijnych jak i narodowych, polityków i sędziów. Kiedyś, za działanie na szkodę milionów obywateli, groził im wyrok śmierci. Dzisiaj jedynie kilka lat pozbawienia wolności, o ile organy ścigania wykażą się nadzwyczajnym brakiem powiązań (wystarczy spojrzeć na afery finansowe ujawnione w ostatnich kilku latach w strukturach władz UE, jak Katargate).
Ustawy II RP, z 30 I 1920 i 18 III 1921 r., przewidywały wyrok śmierci przez rozstrzelanie z tytułu odpowiedzialności urzędników za przestępstwa popełnione z chęci zysku. Od 1927 r. sposób wykonania wyroku śmierci zmieniono na powieszenie – rozstrzelanie to zbyt godna śmierć aby dotyczyła pospolitych przestępców. Ustawy PRL-owskie, z 16 XI 1945 i 13 VI 1946 r., przewidywały wyrok śmierci za szczególnie niebezpieczne przestępstwa gospodarcze i przeciwko mieniu społecznemu. W prawie PRL-u obowiązywał wyrok śmierci dla urzędników, którzy z premedytacją zadziałali na szkodę milionów obywateli. Przepisy takie uchylono dopiero gdy nastąpiły przemiany polityczno – społeczne 1989 – 91 r. Wówczas to urzędnicy państwowi stali się bezkarni lub mało karni, w zakresie wyrządzanych przez siebie drastycznych szkód społecznych. I dawne przepisy powyższe, w sposób zdecydowany, pełniły funkcję prewencyjną.
Gdyby te dawne przepisy prawa miały dziś zastosowanie, nie wystąpiłoby wiele wysoce szkodliwych oraz absurdalnych decyzji urzędniczych, zarówno w poszczególnych krajach jak i UE. A gdyby wystąpiły, decydenci o segregacji śmieci by zadyndali, co stanowiłoby jednoznaczne pouczenie i ostrzeżenie dla innych polityków, urzędników oraz sędziów.
Komentarze
Prześlij komentarz